PUŁKOWNIK
IGNACY MATUSZEWSKI
Sławomir Cenckiewicz
INSTYTUT PAMIĘCI NARODOWEJ
KOMISJA ŚCIGANIA ZBRODNI PRZECIWKO NARODOWI POLSKIEMU
WOJSKOWE BIURO HISTORYCZNE
- GEN. BRONI KAZIMIERZA SOSNKOWSKIEGO
PUŁKOWNIK
IGNACY MATUSZEWSKI
1891-1946
WARSZAWA 2017
...A jeśliby który padł, niechby jak kamień zarósł i wiecznie trwał, ostrolicy, niezłomny,
Civis Romanus, głaz na granicy...
Kazimierz Wierzyński, Via Appia
Pułkownik
Ignacy Matuszewski
(1891-1946)
Nieprzypadkowo za motto do biograficznego szkicu o Ignacym Matuszewskim posłużył mi fragment pięknego wiersza wielkiego poety Kazimierza Wierzyńskiego z 1941 r. - Via Appia. Głęboki w swoim przekazie poemat, traktujący pozornie o walce Polaków o wolną Polskę, oddaje istotę II wojny światowej - bój o cały świat, o zagrożoną barbarzyństwem niemiecko-sowieckim cywilizację europejską, w której obronie jako pierwsza stanęła Rzeczpospolita!
Poeta-skamandryta, a w przeszłości żołnierz i konspirator Polskiej Organizacji wojskowej w Kijowie, tak ową istotę wojny i jej polskich celów ujął w Via Appia:
„Bijemy się o cały świat, Biją się polskie pułki O Nike Samotracką,
O stare ateńskie zaułki, O tysiące minionych lat. O Akropol i Kapitol,
O Grecję i Rzym Uderza ułańskie kopyto, Artyleryjski dym".
Nikt celniej nie ujął sensu tej wojny. Nikt też - poza Wierzyńskim - na bieżąco i tak dobitnie nie oddał wielkości i sposobu myślenia Matuszewskiego o tej najstraszniejszej dla Polski i świata wojnie. Być może to przez przyjaźń, jaka nieprzerwanie łączyła poetę i pułkownika od 1918 r., Wierzyński potrafił uchwycić wyjątkowość przyjaciela. Wierzyński wyznał już po śmierci Matuszewskiego, że był on człowiekiem, który wywarł na nim bodaj największy wpływ, bo nie tylko stale z nim dyskutował, zaczytywał się w jego politycznych tekstach, ale nawet konsultował i rozprawiał o kształcie własnej poezji, dedykując niektóre ze swoich wierszy.
W każdym razie inspiracja Matuszewskiego w Via Appia jest wyraźna. Może dlatego tak chętnie po 1941 r. Matuszewski odwoływał się do wiersza przyjaciela (chociażby w głośnym tekście Chmury nad Rzymem, „Nowy
Ignacy Matuszewski, 1917 r. (Wojskowe Biuro Historyczne)
Świat", 11 X 1943), Wierzyński zaś zadedykował mu właśnie fragment Via Appia, kiedy dotarła do niego informacja o śmierci pułkownika w sierpniu 1946 r. („Biuletyn Organizacyjny", lipiec-sierpień 1946, nr 45-46). Warto zauważyć, że tuż po upadku Polski podzielonej w 1939 r. przez Niemcy i Sowiety Matuszewski pisał na wygnaniu w Paryżu:
„To nie jest zwykła wojna. To nie jest wielka wojna sprzed ćwierćwiecza.
To - czego pierwszym aktem było powalenie Polski - jest czymś większym, czymś groźniejszym. To nie butny monarcha, nie głodny rozbójnik, nie wielki wojownik ruszył na podboje. Nie granice tych czy tamtych krajów, nie mury tych czy innych stolic są zagrożone. Przeciwnik, któremu drogę zaszła Polska, jest inny, jest potężniejszy. Uderza nie w teraźniejszość tylko, ale w przeszłość także. Nie pragnie zdobyć Europy - pragnie ją unicestwić. Unicestwić wszystko, co było jej myślą, jej jednością, jej wspólnotą, jej chwałą. Spalić na jednym stosie kodeksy Justyniana i papieskie bulle, przeszyć nożem cień Juliusza Cezara, czuwający wciąż jeszcze nad brzegami Renu, rozrzucić wały obozowisk rzymskich na wschodzie i zachodzie. Wydrzeć z pamięci ludzkiej te słowa, od których zaczęła się wolność na ziemi: »Kochaj bliźniego swego jak siebie samego«. Zaprzeczyć obecności Boga, gdyż ona wyzwala sumienie. Wzgardzić tysiącami lat przeminionych, aby od siebie nowe rozpocząć millenium" (I. Matuszewski, Granice Europy, „Słowo", 21 I 1940).
Tak! Ignacy Matuszewski widział i rozumiał więcej i szerzej niż inni. Nie tylko po szkodzie, ale również przed szkodą! Polska jawiła mu się niczym ostatni szaniec Europy - obrońca cywilizacji łacińskiej przed niemieckim nazizmem i sowiecką barbarią, przed zobojętnieniem Zachodu i cywilizacją mamony. Polska jako ostatni szaniec Christianitas. Broniąc prawa Polski do niepodległego bytu i integralności terytorialnej, nie znał kompromisów. W tym sensie był „niezłomny", był „Civis Romanus", był jak „głaz na granicy", „niezwykłej siły i wytrzymałości fizycznej człowiek", „tur ludzki", „człowiek z kamienia"... (K. Wierzyński, Pamiętnik poety, Warszawa 1991, s. 168-169).
Kapitan „Topór"
Ignacy Hugo Stanisław Matuszewski urodził się 10 września 1891 r. w Warszawie w rodzinie Ignacego Erazma Stanisława Matuszewskiego (znanego historyka literatury i krytyka literackiego) i Anieli Wirginii z domu Bein. Mieszkali przy ul. Mokotowskiej 73. Jego starszy brat - Janusz, zmarł w 1890 r.
Ignacy miał młodsze rodzeństwo - siostrę Marię (1895-1953) i brata Tadeusza (1895-1945).
w 1911 r. Ignacy ukończył 8-klasowe Gimnazjum im. ziemi Mazowieckiej Kazimierza Kujawskiego, aby później studiować filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim, architekturę w Mediolanie, prawo w Dorpacie oraz nauki rolnicze w warszawie. Najbardziej fascynowała go jednak literatura piękna, czego wyrazem był chociażby jego debiut literacki w 1912 r. zredagował wówczas zbiór opowiadań i wierszy, wśród których znalazło się i jego opowiadanie Dwie prawdy, opublikowane pod pseudonimem literackim „Antoni Michowicz" (I. Matuszewski, Bez przyłbicy, warszawa 1912, nakładem M. Michałkiewicza, s. 162-204).
Uczestnicy zjazdu wojskowych Polaków armii rosyjskiej frontu zachodniego w listopadzie 1917 r. W centrum widoczny Władysław Raczkiewicz (nr 1) i kpt. Ignacy Matuszewski (nr 2) (WBH).
Ostatecznie jednak Matuszewski studiów nie skończył „z powodu wojny". w lipcu 1914 r. jako podoficer został zmobilizowany do armii rosyjskiej (służbę wojskową odbył w Petersburgu w latach 1911-1912). Walczył na froncie niemiecko-austriackim w 10. kompanii 298. pułku piechoty (75. dywizja piechoty), będąc kolejno m.in. dowódcą kompanii wywiadowczej, oficerem operacyjnym, oficerem do zleceń szefa sekcji łączności i zastępcą szefa sztabu. W październiku 1915 r. był ranny (przeszedł operację twarzy) i ewakuowany z frontu, ale już w czerwcu 1916 r. dobrowolnie powrócił na front. Awansowany wpierw na porucznika (24 sierp-
nia 1916 r.) a później kapitana (6 kwietnia 1917 r.) został komisarzem do spraw wojskowych Polaków przy drugiej armii (CAw, 1769/89/3350, Karta ewidencyjna Ignacego Matuszewskiego).
w tym czasie należał Ignacy Matuszewski do realizatorów koncepcji politycznej Józefa Piłsudskiego w Rosji. w czerwcu 1917 r. współorganizował I Ogólny zjazd wojskowych Polaków w Piotrogrodzie, podczas którego w płomiennej i długiej mowie dowodził, że w tej konkretnej chwili dziejowej nie powinny powstawać po obu stronach frontu antagonistyczne wobec siebie autonomiczne polskie formacje zbrojne. Matuszewski zdołał też narzucić zwaśnionym delegatom (prowokowanym przez bolszewików) pogląd, że porzucający wówczas sojusz z Niemcami brygadier Piłsudski winien być uznany wodzem wojsk polskich i honorowym prezesem zjazdu (pełny tekst przemówienia Ignacego Matuszewskiego na I zjeździe Ogólnym wojskowych Polaków z 16 VI 1917 r., CAw, I.122.99.8, Formacje wschodnie, Naczelny Polski Komitet wojskowy). Tak później wspominał swój ówczesny wysiłek:
„Kiedy sięgam oczami w przeszłość, to widzę, że jeśli kiedy przypadł mi choć w drobnym ułamku ten zaszczyt, aby powziąć samemu decyzję, która w historii coś zaważyła - to wówczas, właśnie gdy jako dwudziestokilkuletni chłopak znalazłem się sam jak palec w Petersburgu na Zjeździe wojskowych Polaków bez żadnych z krajem, bez żadnych znikąd wskazań i - sam, o nikogo nieoparty - spróbowałem stawić czoło wszystkim partiom politycznym na emigracji. I walkę tę wygrać. wtedy, kiedy przeciwstawiłem się p. Skąpskiemu noszącemu tytuł komendanta POw na Rosję i p. Zdziechowskiemu z koła międzypartyjnego, i p. Pużakowi z PPS. wtedy, kiedy wysunąłem nazwisko Piłsudskiego na prezesa honorowego tego Zjazdu, który miał o tworzeniu wojska po tamtej stronie decydować. Jeśli powstała po tamtej stronie frontu możliwość tworzenia wojska, niebędącego instrumentem partyjnym, jeśli nie poczęto tworzyć organizacji wyraźnie przeciwstawiającej się Legionom, ich antytezy, a jednak wojsko tworzyć poczęto, jeśli nie wyrosły po dwóch stronach frontu dwie przeciwstawne, antagonistyczne wzajem organizacje wojskowe - to widzę i czuję i swoją w tym trudną zasługę. Trudną, bo za to stanowisko, jakie zająłem, wyklinały mnie podówczas wszystkie partie polityczne na emigracji bez litości i pardonu i tylko wśród bezpartyjnego, niezorganizowanego, za instynktem idącego żołnierza i oficera polskiego znajdowałem oparcie. To nie była idylla - to była ciężka walka, najcięższa, bo wśród swoich i ze swoimi - i to często działającymi w dobrej wierze. Nie żałuję tej walki - zahartowała mnie w dotrzymaniu wierności swemu przekonaniu. A zapłaciły mi ją słowa Marszałka wypowiedziane na Zjeździe Naczelnego Komitetu wojskowych
Polaków. Powiedział wtedy swoim obrazowym językiem, że powołanie go na honorowego prezesa zjazdu wojskowych Polaków w roku 1917 po »drugiej stronie frontu w Petersburgu«, rzecz istotnie nieprawdopodobna - to były jedyne energiczne »dwa piki«, jakie jemu, samotnie prowadzącemu »wielką polską grę«, wypadałoby »od współpartnera oddzielonego morzem krwi, ścianą tysięcy armat i milionami bagnetów« usłyszeć, podczas gdy zewsząd słyszał głosy: Mój panie, z pańskimi prostymi pikami będzie pan leżał bez sześciu (Pisma, mowy, rozkazy, t. 5, s. 243)" (I. Matuszewski, Porachunki historyczne, „Gazeta Polska", 11 III 1936).
Zjazd opowiedział się ostatecznie za powstaniem polskiej siły zbrojnej w Rosji, ale jej przyszłą organizacją miał się zająć Naczelny Polski Komitet Wojskowy („Naczpol"), którego Ignacy Matuszewski był współtwórcą i pełnomocnikiem na całym froncie zachodnim. W ten sposób został przydzielony do I Korpusu Polskiego, który w połowie 1917 r. pod dowództwem gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego zaczęto formować za zgodą władz rosyjskich w okolicach Bobrujska. Będąc jeszcze w fazie formowania, I Korpus Polski był nękany i atakowany przez bolszewików. Z powodu trudnego położenia I Korpusu, 10 grudnia 1917 r. Matuszewski włączył się do działalności konspiracyjnej w Polskiej Organizacji Wojskowej w Mińsku. Przyjął pseudonim „Ogiński", choć formalną przysięgę POW złożył dopiero w kwietniu 1918 r. Związał się wtedy z konspiratorką i harcerką Stanisławą Kuszelewską na tyle blisko, że 21 kwietnia 1918 r. pobrali się w kościele świętych Szymona i Heleny w Mińsku Litewskim (małżeństwo zostało unieważnione w listopadzie 1927 r., mimo przyjścia na świat córki - Ewy Matuszewskiej, przez Polowy Sąd Biskupi ze względu na brak delegacji kanonicznej kapłana błogosławiącego związek).
Zanim jednak doszło do zawarcia sakramentu małżeństwa w Mińsku, Kuszelewska ze swoim zastępem harcerek wzięła udział u boku Matuszewskiego w akcji zajęcia opanowanego przez wojska bolszewickie Mińska Litewskiego (18-20 lutego 1918 r.). Przepędził on z miasta bolszewików, za co Sowieci skazali go zaocznie na śmierć. Kuszelewska z bliska obserwowała inteligencję i bohaterstwo Matuszewskiego, który niemal bez wystrzału objął władzę w mieście. Nawet po latach z przejęciem pisała o tamtych zasługach Matuszewskiego:
„W lutym 1918 r. środkowy front rosyjski pęka pod Baranowiczami. Niemcy walą na Mińsk. Polski wywiad wojskowy (rtm. Mieczysław Łepkowski) stwierdza, że oddziały rosyjskie w Mińsku liczą około 12 tysięcy ludzi. Polskich żołnierzy
ukrywa się w mieście kilkudziesięciu, rozbitków z potyczki nad rzeką Uszą. Trzeba ratować miasto przed cofającą się tłuszczą. Mińsk muszą opanować od wewnątrz Polacy. Matuszewski zostaje konspiracyjnym komendantem miasta i obmyśla akcję. Przy pomocy kilkunastu oficerów i 72 żołnierzy 18 lutego obsadza w nocy główne punkty miasta. Na murach pojawiają się plakaty oznajmiające, iż miasto znajduje się w rękach polskich i wzywające mieszkańców do zupełnego spokoju. Podpisane są pseudonimem polskiego dowódcy: Kapitan »Topór«.
Hordy bolszewickie wysypują się z miasta bez wystrzału i obozują pod dworcem, czekając na transport w głąb Rosji. zręcznym fortelem odgarnia ich od miasta rotmistrz Zygmunt Mosiewicz w asyście dwóch harcerzy (patrz Strzępy epopei Melchiora Wańkowicza). w ręce Polaków dostają się bogate składy rosyjskie i arsenał.
Trzy dni i trzy noce trwała niepodległość Mińska, jak w 1914 niepodległość Kielc. Kilkuset żołnierzy wyrosło niby spod ziemi z każdego domku miasta i przedmieść, włożyło mundury, spolszczone naprędce amarantem i otrzymało broń. Kiedy 21 lutego niemiecki dowódca dywizji hr. von York wjeżdżał do Mińska, polskie oddziały konne kierują go już do polskiego dowództwa. Generał idzie ze świtą na trzecie piętro dużego białego gmachu przy ul. Magazynowej, obstawionej wojskiem polskim. Na każdym podeście schodów lśnią kulomioty. wreszcie w wielkiej sali gmachu widzi siedzącego za biurkiem młodzieńca w harcerskiej koszuli, bez odznak.
To jest polski dowódca. Trzy doby nie zmrużył oka i chociaż manewrem potrafił uniknąć nierównej walki - był do walki gotów. Poważył się demonstrować istnienie polskiej woli pośród dwóch wielkich armii: rosyjskiej rozpasanej i cofającej się, niemieckiej - prącej naprzód. Polski dowódca nie prosi gościa siadać. Niemiec patrzy zadumiony. Co też usłyszy od tego dziwnego młodzieńca dowodzącego zbrojnym żołnierstwem nieistniejącej armii?
- Tylko dlatego nie witam pana z bronią w ręku, że mam na to wyraźny rozkaz mego dowódcy, generała Dowbora - mówi spokojnie kapitan Matuszewski do gen. von York. Niemiec nie bardzo wie, co odpowiedzieć (Niemiec owych czasów!).
- Bolszewicy odeszli ku Berezynie - dodaje Polak. - Moje oddziały wycofają się z bronią na teren I Korpusu Polskiego. W Mińsku panuje spokój i porządek.
I wyszedł, zostawiwszy Niemca pośrodku sali. Ewakuacją oddziałów polskich zajął się później płk Adam Bieliński, wyznaczony przez gen. Dowbora i uznany u Niemców, którzy zastosowali się do faktu dokonanego. Matuszewski poszedł spać..." ([S. Kuszelewska-Rayska], Dzieciństwo i młodość Ignacego Matuszewskiego, „Biuletyn Organizacyjny KNAPP", wrzesień-październik 1946, nr 47-48, s. 10-11).
Książeczka wojskowa płk. Ignacego Matuszewskiego (Instytut Piłsudskiego w Nowym Jorku).
Kpt. Ignacy Matuszewski już wówczas zadziwiał wielu swoją inteligencją i politycznym zmysłem. Będąc żołnierzem polskiej armii emancypującej się od rosyjskiego zwierzchnictwa, uznał, że w sytuacji zrewoltowania Rosji przez bolszewików głównym przeciwnikiem Polski są Niemcy, którzy z kolei po zawarciu układu z Rosją bolszewicką (3 marca 1918 r.) dążyli do rozbrojenia Polaków, czemu dali dobitny wyraz w czasie walk z II Korpusem Polskim Józefa Hallera pod Kaniowem (10-11 maja 1918 r.). Takie było zresztą stanowisko konspiracji piłsudczykowskiej, grającej od dłuższego czasu kartą antyniemiecką (zwłaszcza po uwięzieniu Piłsudskiego przez Niemców w lipcu 1917 r.). Za ten swój antyniemiecki upór w obronie I Korpusu Polskiego Matuszewski został skazany na śmierć także przez Niemców. Nie rozumiał tych politycznych i - przyznajmy - nieco szalonych (ze względu na dysproporcję sił polskich i niemieckich) koncepcji piłsudczyków dowodzący blisko 25-tysięcznym I Korpusem Polskim gen. Józef Dowbor-Muśnicki, który naiwnie próbował z Niemcami negocjować przyszłość swojej armii, mimo wydanego już rozkazu o demobilizacji i kapitulacji Korpusu. W takich okolicznościach w nocy z 21 na 22 maja 1918 r. w Bobrujsku grupa piłsudczyków z POW na czele z kpt. Leopoldem Lisem-Kulą, ppłk. Przemysławem Barthel de Weydenthalem
i kpt. Ignacym Matuszewskim dokonała nieudanego zamachu politycznego na gen. Dowbor-Muśnickiego, którego stawką było przejęcie dowództwa nad I Korpusem Polskim i pchnięcie go - jako alianckiej siły zbrojnej - w stronę demonstracyjnego zatargu z Niemcami. Tak pisała o tym Stanisława Kuszelewska-Matuszewska, która również brała udział w zamachu:
„Tajna komenda POW: świeżo przybyły do Bobrujska płk Barthel de Weydenthal oraz dawniej tu obecny kpt. Lis-Kula »Jeleński« ujawniają się gen. Dowborowi. Wykładają swoje karty na stół i pytają, czy generał będzie się bił, jeśli Niemcy zażądają rozbrojenia. Generał oświadcza uroczyście, że tak, będzie się bił. Daje na to peowiakom słowo honoru.
W połowie maja 1918 r. Niemcy stawiają ultimatum: rozbrojenie i powrót do kraju. Broń i bogate składy wojskowe - do rąk niemieckich. Dowbor zgadza się natychmiast. Bić się nie będzie. Wtedy Barthel, Lis i Matuszewski aresztują Dowbora i próbują poderwać Korpus do walki. W twierdzy bobrujskiej gromadzą się peowiacy: kilkudziesięciu mężczyzn i trzy kobiety, czekając na hasło rozpoczęcia walki. Hasło nie nadchodzi. Pułki bić się nie chcą. Czekają już tylko na powrót do Kraju.
Świt 20 maja 1918 r. wstaje nad klęską peowiaków. Wypuszczają więc Dowbora z pod klucza i sami - złamani przegraną - spodziewają się aresztu i prawdopodobnie kary śmierci za bunt. Młodziutki Lis-Kula pierwszy bierze się w garść.
- Przegraliśmy Bobrujsk, nie przegraliśmy Polski - decyduje na pośpiesznej odprawie, zwołanej za miastem w kwitnącym sadzie. - Nie pozwalam na żadne gesty rozpaczy. Wszyscy natychmiast do dalszej roboty.
Spokojnie rozdziela swoich ludzi. Jednym każe przedzierać się przez Murmańsk do Francji, innych wysyła do Moskwy dla kontaktów z misją wojskową francuską, innych wreszcie kieruje do Kijowa, dokąd i sam wyjeżdża. Trzeba na nowo skupiać żołnierzy, przesyłać ich do Francji, ratować rozbitków z 2. i 3. Korpusu, trzeba robić Niemcom dywersję, prowadzić wywiad. Matuszewskiego wysyła do Kijowa przez Mozyrz" {ibidem, s. 11).
„Nie zna kompromisu z własnym sumieniem"
Ignacy Matuszewski kierował wywiadem antyniemieckim i antyrosyjskim, współtworząc jednocześnie siatkę konspiracyjną Komendy Naczelnej 3 POW Wschód i zręby wywiadu głębokiego na bolszewicką Rosję. Także dywersja spoczywała wówczas w jego rękach. Od maja do końca października 1918 r.,
czyli w czasie pobytu Matuszewskiego w Kijowie, konspiracja POW na Ukrainie wysadziła 27 mostów na głównych szlakach kolejowych, utrudniając przerzut posiłków niemieckich ze wschodu nad Marnę i sommę. Kijowska działalność Matuszewskiego stała się później (w 1922 r.) przedmiotem oceny służbowej:
„Dzięki wytężonej i umiejętnej pracy stwarza w krótkim czasie poważną i sprężystą organizację informacyjną. wiadomości wojskowe udzielane przez wydział Informacyjny były bogate i ścisłe, wartość ich i ważkość, prócz bezpośrednich korzyści, które przyniosły Komendzie Głównej [POw] w Krakowie oraz Komendzie Naczelnej [POw] w Kijowie (pierwszej: podstawę do ogólnych planów działania, drugiej: dla akcji dywersyjnych i bojowych), były następujące:
- wywiad zorganizowany przez ppłk. Matuszewskiego stanowił obok prac dywersyjnych też motyw, dla którego POw nabierało poważnego znaczenia wobec przedstawicieli Ententy, co stanowiło podstawę dla politycznej misji do pertraktacji z przedstawicielami w Moskwie i w Rumunii.
- wywiad stworzony przez ppłk. Matuszewskiego - zarówno jego organizacja, jak personel szkolony przez niego, stanowiły w pierwszym okresie państwowości polskiej jedyne [i] zarazem bardzo odpowiedzialne, i poważne źródło wiadomości o sytuacji wojskowej i politycznej na Ukrainie i na południu Rosji.
- Z owoców ówczesnej pracy ppłk. Matuszewskiego korzysta Oddział II Sztabu Generalnego niemal po dzień dzisiejszy, a szereg wyszkolonych przez niego pracowników wzbogacił zastępy pracowników na posterunkach wywiadowczych armii polskiej" (CAw, I.122.99.8, Akta personalne Ignacego Matuszewskiego, wniosek na odznaczenie Krzyżem walecznych z 24 VI 1922 r., k. 36).
w listopadzie 1918 r. Matuszewski zawitał wreszcie do rodzinnej warszawy. Został zweryfikowany i przyjęty w szeregi odrodzonego wojska Polskiego w stopniu majora. Ale w stolicy zabawił krótko, bo już 1 grudnia 1918 r. decyzją Józefa Piłsudskiego został przydzielony do Misji wojskowej Polskiej w Kijowie, gdzie w imieniu Naczelnika Państwa prowadził poufne rozmowy z Ukraińcami na temat antyrosyjskiego sojuszu. Szybko jednak Piłsudski wyznaczył mu inną misję, kierując go 13 grudnia 1918 r. niemal wprost z Kijowa do Poznania, gdzie miał rozpoznać możliwości wybuchu w Wielkopolsce zbrojnego powstania przeciw Niemcom. Dwa dni później Piłsudski miał na biurku gotowy raport na temat sytuacji w Poznaniu.
28 grudnia 1918 r. mjr Ignacy Matuszewski rozpoczął pracę w wywiadzie, obejmując stanowisko kierownika Biura wywiadowczego przy Oddziale VI (w przyszłości Oddział II Informacyjny) Naczelnego Dowództwa. współtworzył wywiad II Rzeczypospolitej. To właśnie on rekrutował do Oddziału II tak znanych oficerów, jak płk Walery sławek, płk Wiktor Tomir Drymmer, płk Józef Beck czy płk Ignacy Boerner. w opinii dotyczącej tego czasu czytamy, że Matuszewski odznaczał się inteligencją i inicjatywą, a poza tym:
„Jako taki odznaczał się przez cały czas nie tylko pełnym zrozumieniem tego działu służby, gorliwością i sumiennością, lecz dał też dowód wybitnej zdolności, organizując jako kierownik tego biura cały dział służby wywiadowczej w trudnych warunkach początkowego tworzenia, które to biuro jednak już dziś wydaje tak pokaźne rezultaty, że mogłaby się nimi niejedna ze starych armii poszczycić" {ibidem, k. 38).
Nieprzypadkowo mjr Ignacy Matuszewski w kwietniu 1920 r. objął stanowisko Szefa Oddziału II przy Sztabie Ścisłym Naczelnego wodza, by ostatecznie w kluczowym momencie wojny polsko-bolszewickiej w lipcu 1920 r. przyjąć funkcję pełniącego obowiązki Szefa Oddziału II Naczelnego Dowództwa wP (szef w latach 1921-1923). Po pokonaniu bolszewików w 1920 r. Piłsudski podsumował pracę Matuszewskiego: „Była to pierwsza wojna, którą Polska prowadziła od wielu stuleci, w czasie której mieliśmy więcej informacji o nieprzyjacielu niż on o nas".
Jesienią 1920 r. Ignacy Matuszewski został skierowany do Rygi w roli eksperta polskiej delegacji negocjującej pokój z Sowietami. Miał wówczas odwagę napiętnować pogląd (popularny także w obozie Piłsudskiego) o niezbędnej neutralności Polski wobec wojny białych z bolszewikami w Rosji. Jednoznacznie uznał, że bolszewicy są dla Polski zagrożeniem największym, dlatego Polska powinna wesprzeć formacje gen. Piotra wrangla. Już w październiku 1920 r. przedstawił swoje stanowisko w obszernym opracowaniu Nasza polityka względem Rosji w związku z chwilą obecną, w którym pisał, że jeśli „bolszewicy utrzymają się przy władzy i potrafią ją utrwalić na całym obszarze Rosji, wówczas po dłuższym czy krótszym wytchnieniu rzucą się niewątpliwie na Polskę". I dalej:
„Państwo Polskie musi współdziałać ruchom zwalczającym bolszewizm, gdyż tryumf tego ostatniego wewnątrz Rosji byłby najgroźniejszym i wiecznie zawieszonym nad naszymi głowami niebezpieczeństwem.
Pomiędzy zwalczającymi bolszewizm siłami specjalne poparcie okazać trzeba tej, która największe ma szanse na ostateczne dojście do władzy, jednocześnie starając się zapewnić sobie z jej strony przyznanie warunków nie mniej korzystnych od tych, które daje traktat z bolszewikami. Taką siłą jest, jak się zdaje, Wrangel" (Referat specjalny Ignacego Matuszewskiego Nasza polityka względem Rosji w związku z chwilą obecną, Instytut Piłsudskiego w Ameryce, Akta Szefa Sztabu Generalnego WP gen. Tadeusza Rozwadowskiego, t. 2-3, b.p.).
Matuszewski nie był też entuzjastą zawarcia szybkiego pokoju z bolszewikami i polemizował z tymi, którzy również w Polsce stali na stanowisku, że pokój Sowietów z Polską przyczyni się w konsekwencji do obalenia władzy Lenina w Rosji:
„Hasło pokojowej odbudowy (sowieckoje stroicielstwo) jest bardzo popularne wśród poważnych organów bolszewickich. Toteż najlepsi znawcy propagandy sowieckiej przypuszczają, że twierdzenie, iż pokój obali bolszewizm, zostało podpowiedziane prasie zachodnio-europejskiej przez bolszewickich agentów. [...]






